‘Gerechtigheid,’ onderbrak Angela resoluut. « Dit is gerechtigheid. Hij liet je precies zien wie hij is. Dit is een man die je alleen waardeert om hoeveel hij denkt dat je financieel bijdraagt, en denkt dat je niets bijdraagt. Laat hij dat denken totdat hij afstand doet van alle aanspraken op eigendom waarvan hij niets weet. »
Ze had gelijk. Katherine, die haar succes verborg, wilde achter hem aan rennen en alles uitleggen. Maar een andere Katherine – dezelfde CEO die ik altijd undercover was geweest – begreep dat Angela me duidelijkheid bood. Marcus vroeg niet of ik ernstig gewond was. Hij gebruikte mijn ziekenhuisopname als een kans om ons huwelijk te beëindigen met een kilte die suggereerde dat hij het had gepland.
« Hoe lang moet ik hier blijven? » vroeg ik aan Angela.
« Waarschijnlijk een paar dagen. Waarom? »
« Omdat ik een paar telefoontjes moet plegen. En ik moet snel handelen. »
Vanuit mijn ziekenhuisbed organiseerde ik de belangrijkste bijeenkomst in mijn leven. Eerst belde ik Rebecca. « Het is in orde. Nou ja, misschien niet oké, maar ik functioneer. Rebecca, Marcus vroeg me om een scheiding. »
Rustig. Dan: « Hij wat? »
« Hier, in het ziekenhuis. Ze denkt dat ik een financieel afhankelijke huisvrouw ben. Hij heeft geen idee van het bedrijf, van de erfenis, van wat dan ook. En Rebecca? Dit moeten we volhouden tot de scheiding rond is. »
« Oh mijn God. Katherine, wat heb je nodig? »
« Ik heb onze advocaat nodig. Ik heb een goede echtscheidingsadvocaat nodig. Ik heb een registeraccountant nodig om onze persoonlijke financiën te analyseren, omdat ik een vreselijk gevoel heb dat Marcus iets verknoeit met rekeningen waarvan hij denkt dat ze worden gecontroleerd. En ik wil dat alles snel en stil gebeurt. »
Ze voerde de zaak binnen negentig minuten uit. Laat in de avond had ik telefonisch overleg met beide advocaten en had ik al een plan klaarliggen. Mijn advocaat, Sandra Liu, was bot: « Als ze Wade Digital niet kent, zal ze dat ook blijven. In New York blijven persoonlijke eigendommen scheidbaar. » Mijn echtscheidingsadvocaat, James Rosewood, was al even direct: « Laat hem eerst een rechtszaak aanspannen. Laat ze zelf de voorwaarden bepalen op basis van hoe zij denken dat uw financiële situatie eruit ziet. Corrigeer geen van zijn aannames. Wanneer hij zijn schikkingsvoorstel presenteert – en ik garandeer je dat het beledigend zal zijn – zullen we reageren. »
Plan był gotowy. Teraz pozostało mi tylko czekać, aż Marcus zrobi swój ruch.
Biegła księgowa, skrupulatna dr Patricia Wong, zadzwoniła trzy dni później. Byłam już wtedy w domu, z nogą w bucie chirurgicznym i pracując z łóżka.
„Pani Chen, zakończyłam wstępną analizę. Musimy porozmawiać”. Jej ton sprawił, że ścisnęło mnie w żołądku. „Pani mąż systematycznie opróżnia wspólne konta, które pani zasilała. W ciągu ostatnich trzech lat około czterystu siedemdziesięciu tysięcy dolarów zostało przelane na prywatne konta prowadzone wyłącznie na jego nazwisko”.
Poczułem zawroty głowy. „Czterysta siedemdziesiąt tysięcy?”
„To ostrożne szacunki. Zaciągnął też karty kredytowe na wasze nazwiska i narobił sobie sporych zaległości – około osiemdziesięciu tysięcy dolarów – które spłacał ze wspólnych kont”.
„Jakiego rodzaju wydatki osobiste?”
Pauza doktora Wonga była znacząca. „Pokoje hotelowe. Restauracje. Biżuteria. Bilety lotnicze dla dwojga na Karaiby zeszłej wiosny. Pani Chen, sądzę, że pani mąż miał romans i finansował go pieniędzmi, które pani ukradł”.
Pokój zdawał się przechylać. „Czy możesz to wszystko udowodnić?”
„Mam paragony, wyciągi bankowe, wyciągi z kart kredytowych. Zostawił papierowy ślad, który mógłby śledzić student pierwszego roku rachunkowości”.
Tożsamość dziewczyny Marcusa dowiedziałam się od mojej asystentki, Jennifer. „Katherine, muszę ci coś powiedzieć. Marcus spotyka się z Valerie Chen . Twoją Valerie Chen”.
Moja Valerie Chen. Moja szefowa ds. relacji z klientami. Kobieta, którą zatrudniłam dwa lata temu, osobiście jej doradzałam i której powierzyłam nasze najważniejsze konta. Kobieta, która była w naszym mieszkaniu, która spotkała Marcusa dziesiątki razy, która wiedziała – i absolutnie wiedziała – że jestem prezesem, który ukrywa swoją tożsamość.
„Ona wie, kim jestem” – powiedziałem głucho. „Ona wie wszystko”.
„Tak. I Katherine, myślę, że pomagała Marcusowi. Myślę, że coś planowali. Twój wypadek tylko przyspieszył ich bieg wydarzeń.”
Natychmiast zadzwoniłem do mojego prawnika. W ciągu dwudziestu czterech godzin Valerie Chen została wysłana na urlop administracyjny, a jej firmowy laptop został objęty dochodzeniem. E-maile były obciążające.
Marcus do Valerie: „Kiedy rozwód się sfinalizuje i dostanę ugodę, założymy własną firmę. Ty przyniesiesz listy klientów, ja przyniosę kapitał. Zniszczymy Wade Digital w ciągu roku”.
Valerie do Marcusa: „Ona nadal nie ma pojęcia. Boże, jest taka zagubiona, myśląc, że może żyć dwoma oddzielnymi życiami. Kiedy to wszystko wyjdzie na jaw, jej reputacja legnie w gruzach”.
Marcus do Valerie: „Spadek to idealny moment. Ona dostanie pieniądze na czyste rozliczenie, ja wezmę to, co mi się należy za utrzymanie jej przez te wszystkie lata i będziemy wolni”.
Wiedzieli o spadku. Marcus wiedział, kiedy trafił do szpitala. Nie odchodził ode mnie, bo nie mógł mnie już utrzymać – odchodził, bo myślał, że właśnie odziedziczyłem pieniądze, o które mógłby się ubiegać w sądzie rozwodowym. A Valerie, pracownica, której ufałem, przekazywała mu poufne informacje, planując ukraść mi klientów i zniszczyć firmę, którą zbudowałem.
Zadzwoniłem do Rebekki. „Zmiana planów. Nie będziemy już milczeć. Stawiamy na energię jądrową”.
Marcus złożył pozew o rozwód dokładnie tydzień po moim wypadku. Jego proponowana ugoda była dokładnie tak obraźliwa, jak przewidywał James Rosewood: Marcus miał zatrzymać „swoje” aktywa (w tym mieszkanie, które posiadałam), „swoje” konta emerytalne (finansowane z moich pieniędzy) i „swój” samochód (opłacany przeze mnie). Ja miałam otrzymać meble, zawartość naszego wspólnego konta czekowego (obecnie około 3000 dolarów) i wszystko, co zarobiłam na „pracy na zlecenie”. Zaoferował mi około 50 000 dolarów z ośmioletniego małżeństwa. Dokumenty sugerowały, że był hojny, ponieważ „wspierałam go w sposób niefinansowy”.
James Rosewood uśmiechał się szeroko, kiedy do niego zadzwoniłem. „To jest piękne. To sztuka. On po prostu pisze, że uważa, że nie wniosłeś niczego wartościowego”.
„Co więc robimy?”
„Składamy naszą kontrpropozycję. I zapraszamy pana Chena i jego prawnika na konferencję ugodową, gdzie przedstawimy nasze dowody. Czy wtorek panu pasuje?”
Wtorek był idealny. Sala konferencyjna w Rosewood & Associates została zaprojektowana tak, by budzić grozę. Przy stole siedziało sześć osób: ja, James Rosewood, Sandra Liu, Marcus, jego prawnik i Valerie Chen, którą Marcus najwyraźniej przyprowadził jako „wsparcie emocjonalne”.
Wyraz twarzy Valerie, gdy mnie zobaczyła siedzącego tam, reprezentowanego przez najbardziej obawianego prawnika rozwodowego na Manhattanie, był wart każdego centa, jaki wydałem na moje honorarium.
„Dziękuję za przybycie” – zaczął James uprzejmie. „Mamy parę spraw do omówienia”.
Adwokat Marcusa, Donald Grayson, wydawał się zdezorientowany. „Z całym szacunkiem, pańska firma zajmuje się rozwodami osób o dużym majątku. To wydaje się wykraczać poza zakres sprawy. Pani Chen jest niezależną projektantką z minimalnym majątkiem”.
„To ciekawa teoria” – odparł James. „Sprawdźmy ją”. Przesunął pierwszy dokument po stole. „To akt własności mieszkania. Zauważycie, że jest ono objęte funduszem powierniczym ustanowionym przez panią Chen trzy lata przed ślubem. Pan Chen nigdy nie miał żadnych udziałów”.
Marcus zbladł. Valerie sięgnęła po jego dłoń pod stołem.
„To” – kontynuował James, przesuwając kolejny dokument – „jest zeznanie podatkowe pani Chen z zeszłego roku. Zauważycie, że jej skorygowany dochód brutto wyniósł dwa i cztery miliony dolarów, głównie z pensji prezesa Wade Digital Solutions, firmy, którą założyła i w której jest pełnoprawną właścicielką”.
Donald Grayson przewracał strony, a jego wyraz twarzy zmieniał się z zakłopotania w przerażenie. „Nie rozumiem. Pan Chen reprezentował to…”
„Pan Chen przedstawił wiele fałszywych informacji” – przerwał mu gładko James. „Czy chciałby pan zobaczyć raport z księgowości śledczej, który pokazuje, jak pan Chen systematycznie pobierał prawie pół miliona dolarów ze wspólnych kont finansowanych w całości przez panią Chen? A może wyciągi z kart kredytowych, które pokazują, że finansował romans z panią Valerie Chen?”
Valerie wstała. „Muszę wyjść”.
„Usiądź” – powiedziała chłodno Sandra Liu. „Jesteś wymieniony w osobnym pozwie o szpiegostwo korporacyjne i kradzież tajemnic handlowych. Nigdzie się nie wybierasz”.
W pokoju panowała cisza, słychać było jedynie odgłos przewracania kartek przez Graysona. Marcus siedział nieruchomo, a na jego twarzy malowało się zdziwienie, strach, a w końcu wściekłość.
„Kłamałeś mnie” – powiedział drżącym głosem. „Przez osiem lat kłamałeś o wszystkim”.
„Nie” – odpowiedziałem spokojnym głosem. „Właśnie przed tym się broniłem. Zbudowałem coś, co odniosło sukces, i nie powiedziałem ci o tym, bo każdy sygnał, który mi wysłałeś, mówił mi, że nie dasz rady być z kobietą, która osiągnęła więcej niż ty. Miałem rację”.
„Zrobiłeś ze mnie idiotę!” – jego głos się podniósł. „Wszyscy będą wiedzieć, że byłam żoną milionera i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy!”
„Wszyscy będą wiedzieć” – poprawił James – „że byłeś żonaty z milionerką, okradłeś ją, zdradziłeś z jej pracownikiem, a potem próbowałeś się z nią rozwieść, żeby odziedziczyć spadek. Nie wygląda to najlepiej, panie Chen”.
Donald Grayson zamknął dokumenty i spojrzał na swojego klienta. „Marcus, muszę z tobą porozmawiać na osobności. Natychmiast”.
Ostateczna ugoda w niczym nie przypominała pierwotnej propozycji Marcusa. Nie otrzymał niczego. Ani mieszkania, ani środków na koncie emerytalnym, ani samochodu. Sąd uznał, że niesłusznie wzbogacił się na zaciągniętych przez siebie środkach i nakazał mu spłatę 470 000 dolarów wraz z odsetkami. Zadłużenie na karcie kredytowej stało się jego wyłączną odpowiedzialnością. Sędzia zauważył, że wykorzystanie sprzeniewierzonych środków do prowadzenia romansu świadczyło o „wzorze nadużyć finansowych, który wykluczał jakiekolwiek roszczenia o alimenty”. Adwokat Marcusa próbował argumentować, że kłamstwem spowodowałem u niego cierpienie psychiczne. Sędzia nie okazał współczucia.
„Panie Chen” – powiedziała – „pańska żona nie skłamała w żadnych dokumentach prawnych. Po prostu nie ujawniła informacji o swoich sukcesach zawodowych mężowi, który jasno dał do zrozumienia, że zareaguje źle. Tymczasem pan dopuszczał się oszustw i nadużyć finansowych. Sąd nie uznaje pańskich twierdzeń za zasadne”.
Młotek uderzył. Osiem lat małżeństwa rozwiązane.
Valerie Chen została zwolniona, a nasz pozew przeciwko niej o szpiegostwo korporacyjne został rozstrzygnięty poza sądem. Zapłaciła znaczną sumę i zgodziła się nigdy więcej nie pracować w marketingu. Licencja księgowa Marcusa została zawieszona, a jego reputacja zrujnowana. Moja firma natomiast skorzystała na rozgłosie. Zostaliśmy zalani nowymi zleceniami od firm prowadzonych przez kobiety, które utożsamiały się z moją historią.
Spadek po cioci Eleanor wykorzystałam do założenia fundacji wspierającej kobiety przedsiębiorcze, a w szczególności te, które porzuciły związki, w których ukrywały swój sukces. Nazwałam ją Fundacją Eleanor Wade, łącząc nazwisko mojej ciotki z moim nazwiskiem panieńskim – tym, które odzyskałam po rozwodzie. Katherine Wade. Nie Katherine Chen. Tylko ja, wreszcie, całkowicie.
Dwa lata później zaproszono mnie do wygłoszenia przemówienia na konferencji kobiet biznesu.
„Co powiedziałbyś sobie z przeszłości, gdybyś mógł?” – zapytał ktoś.
To pytanie dało mi do myślenia. Co powiedziałbym Katherine, która usłyszała komentarz Marcusa o „typach szefowej” i od razu zaczęła umniejszać własne osiągnięcia?
‘Ik zou haar vertellen dat ze iets buitengewoons heeft gebouwd,’ zei ik uiteindelijk. « En dat iedereen die deze waarheid niet onder ogen kan zien, het niet waard is om te liegen. Ik zou haar vertellen wat tante Eleanor in haar testament schreef: je moet je niet verontschuldigen voor het bouwen van iets echts. »
« Denk je dat Marcus zou zijn gebleven als je hem vanaf het begin de waarheid had verteld? »
« Nee, » antwoordde ik zonder aarzelen. « En in zekere zin heb ik dat altijd geweten. Wetende dat iemand je succes niet aankan en toch voor hem kiest, kies je ervoor om in een leugen te leven. De enige vraag is wanneer het zal instorten, niet of. »
Vandaag run ik Wade Digital openlijk en trots. Mijn echte naam staat op de deur van mijn kantoor. Als ik iemand nieuw ontmoet en vraag wat ik doe, vertel ik ze de waarheid. Ik heb een succesvol bedrijf van de grond af opgebouwd en daar ben ik trots op.